"Szczęście w małych rzeczach" – sukces Aniki Piechowskiej w Konkursie Literackim
Z radością informujemy, że uczennice klasy V - Anika Piechowska i Maria Pichola wzięły udział w Powiatowym Konkursie Literackim inspirowanym twórczością księdza Jana Twardowskiego – patrona Szkoły Podstawowej nr 9 w Tomaszowie Maz. , która była organizatorem wydarzenia. Tematem przewodnim tegorocznej edycji było opowiadanie pt. „Szczęście w małych rzeczach”, zachęcające młodych autorów do refleksji nad codziennymi chwilami radości i odkrywaniem piękna w drobnych, często niedostrzeganych aspektach życia.
Nasze uczennice z zaangażowaniem podjęły się literackiego wyzwania, tworząc wzruszające i pełne ciepła opowieści o tym, że prawdziwe szczęście nie zawsze kryje się w wielkich wydarzeniach, lecz w prostych gestach, uśmiechu bliskiej osoby, pięknie polnych kwiatów czy w smaku słodkiej bułeczki.
Z dumą informujemy, że jedna z naszych uczennic Anika Piechowska zdobyła zaszczytne III miejsce, co jest ogromnym wyróżnieniem i dowodem na jej talent literacki oraz wrażliwość na piękno otaczającego świata.
Serdecznie gratulujemy uczestniczkom i życzymy dalszych sukcesów na literackiej ścieżce!
Do konkursu przygotowała uczennice pani Małgorzata Smolarek.
Poniżej zamieszczamy nagrodzona pracę Aniki Piechowskiej
"Mała rzecz z wielkim sercem" III nagroda w konkursie powiatowym
Na końcu wioski, gdzie droga zamienia się w ścieżkę, a ścieżka w bajkę, rozciągała się łąka. Ale nie byle jaka! Rosły na niej przepiękne kwiaty. To była „Łąka Uczuć” – tak nazwałam ją ja, Anika. Nikt poza mną nie wiedział, że jej kwiaty mają dusze i potrafią mówić. Tylko trzeba bardzo uważnie słuchać… albo mieć dobre serce.
Wstałam wcześnie tego ranka. Dzień był wyjątkowy – Dzień Mamy! Postanowiłam, że nie kupię czekoladek ani laurki z brokatem (który potem i tak jest wszędzie, nawet w zupie). Nie! Tym razem chciałam dać coś prawdziwego. Coś, co będzie mówić więcej niż słowa. Gdybym była wróżką, zamieniłabym smutki mamy w bańki mydlane, a radość wsypywałabym jej do butów, żeby cały dzień chodziła z uśmiechem. Ale ponieważ jestem tylko Anika (lat 12, czasem poważna, czasem zakręcona), mogę robić tylko zwykłe rzeczy. Na przykład takie jak dziś.
- Zrobię bukiet z moich uczuć! – powiedziałam do siebie z powagą.
Zabrałam koszyk, założyłam kalosze i poszłam na łąkę. Było tam cudownie! I tyle kolorowych kwiatów. Już z daleka widziałam stokrotki, czerwone róże, łany lawendy i konwalie. Nagle usłyszałam jakieś głosy. Na początku myślałam, że to wiatr, ale wtedy dotarł do mnie głos dobiegający z okolicy moich stóp.
- Szukasz kwiatów na bukiet? – zapytała piękna czerwona róża, wyginając się przy tym do słońca niczym modelka. – Ja wiem, że jestem idealna. Czerwień - idealna. Kolce - idealne. Ja jestem prezentem samym w sobie.
Zachichotałam.
- Tak, szukam kwiatów na bukiet dla mojej mamy. Ona kocha kwiaty i rośliny – niedawno zaczęła studiować zielarstwo – rzekłam jeszcze lekko zdziwiona, że rozmawiam z różą.
- Jestem idealnym kwiatem do bukietu, symbolizuję miłość i nikt mi się nie może oprzeć! – odpowiedziała dumnie.
Włożyłam różę do koszyka.
– Przypominasz mi różo, że czasem warto wierzyć w siebie. Nawet, jeśli inni uważają, że trochę przesadzasz. Róża mrugnęła do mnie płatkiem.
Idąc dalej piękną łąką, zauważyłam konwalie.
- Przepraszam konwalie, jakie uczucie symbolizujecie?- zapytałam grzecznie.
- Witaj dziewczynko! Symbolizujemy szczęście! – odparły.
- Będziecie idealne do bukietu dla mojej mamy! Szczęścia nigdy za wiele! Czy mogę was zerwać? - zapytałam.
- Oczywiście! – krzyknęły chórem. Włożyłam więc kilka do koszyka i ruszyłam na poszukiwanie innych kwiatów.
W cieniu, trochę z boku, przysiadła lawenda, zamyślona i trochę nieufna.
– I co? Zbierasz nas do jakiegoś bukietu? – zapytała, wąchając samą siebie. – Nie wiem, czy można ci ufać…
– Jesteś nieufna lawendo – powiedziałam. – Włożę cię do koszyka, bo przypominasz mi, że warto się zastanowić, zanim coś się zrobi. I że nie wszystko trzeba robić pochopnie.
Lawenda zamruczała jak fioletowy kotek i dała się włożyć do koszyka. Obok niej czekał rozmaryn, który właśnie mówił do biedronki:
– A pamiętasz, 14 maja, trzy lata temu, spadł grad wielkości borówek?
- Pamiętam, pamiętam…- rzekła biedronka i pofrunęła dalej.
– Tak! – klasnęłam w dłonie. – Masz świetną pamięć rozmarynie! Bez ciebie nie może być bukietu dla mamy. Zgubiłabym wszystkie swoje wspomnienia związane z nią. Rozmaryn podskoczył z dumy, wkładany do koszyka.
– Cześć! – krzyknął goździk ogrodowy. – Słuchaj, powiem Ci tylko jedno słowo, które mnie symbolizuje: zawsze. To ja. Zawsze będę z tobą.
A Niezapominajka, cichutko szepnęła zza jego pleców:
– I… nie zapomnij o mnie, dobrze?
– Nie zapomnę. Bo uczucia nie znikają. One tylko czasem chowają się między sercem a herbatą.
Kiedy byłam już w domu, wyciągnęłam kwiaty z koszyka i włożyłam je starannie do wazonu. Ustawiłam bukiet z moich uczuć na stole. Wieczorem, kiedy mama wróciła z pracy, stałam przy drzwiach zaciekawiona jej reakcją.
Mama spojrzała na kwiaty. Jej oczy się zaszkliły. A potem jedna, maleńka łza spłynęła po policzku… To nie była łza smutku. To była łza szczęścia…
– Dlaczego płaczesz, mamo? – zapytałam z niepokojem.
Mama się uśmiechnęła i przytuliła mnie mocno.
– Bo w tym bukiecie są wszystkie uczucia, które mi kiedyś dałaś… i te, którym mnie obdarowujesz codziennie. To najpiękniejszy prezent na świecie!
Poczułam, jakby w środku mojego serca też rozkwitł mały, kolorowy bukiet.
I wiecie co? Wtedy właśnie zrozumiałam, że szczęście naprawdę mieszka w małych rzeczach.… jak w uśmiechu mamy czy pięknie kwiatów i ziół.